Sunday, June 15, 2008

Drugi tydzień ojczyźniany

Tak tak, to już drugi tydzień w Polsce minął, a zaczyna się trzeci. Trochę się opusciłem z regularnocią wpisów, ale jest duże urwanie głowy z rzeczami różnymi.

Przede wszystkim to zdjęcie powinno znależć się kilka postów niżej, ale dopiero teraz się do niego dogrzebałem. I tak pasuje jak ulał.

To, co mówili znajomi, to prawda. W Polsce jest bardzo drogo. Tę drożyznę zwłaszcza odczuwa się w takich sytuacjach jak nasza obecna - kiedy nie posiadamy żadnego żródła dochodu. Tak więc na razie pieniądze uciekają, ale dzięki rodzicom nie płacimy przynajmniej za spanie i jedzenie.

Jestem bardzo rozczarowany Opolem, które to miasto przeżywa cos w rodzaju smierci klinicznej. Akurat jestesmy tutaj w okresie festiwalowym - niesamowita okazja, żeby zarobić na turystach i warszawskich wazniakach, którzy się lansują z jak najbardziej widocznymi identyfikatorami TVP. Tymczasem sklepy jak zwykle czynne tylko do 14 w sobotę, a później wszystko pozamykane na głucho. Nic się nie dzieje, a nierzadko te same twarze zobaczysz 5 razy dziennie na ulicy w różnych miejscach. Przy czym ogólnie więcej jest kobiet niż mężczyzn...

W ogóle ten festiwal to chyba ratunek dla tego miasta. Dzięki niemu w ogóle Polska może się jeszcze cokolwiek dowiedzieć o Opolu, przynajmniej jaka pogoda... Ubawiła mnie akcja z darmowym koncertem off Opole. Nawet nie zdążyłem pójsc dobrze się temuprzyjrzeć, a scenę zwinęli przed wlasciwym festiwalem. Wiedzialem po latach ubieglych, że tego nie kręcą, by puszczać na żywo, ale aż takiej mistyfikacji się nie spodziewałem.

Dwie pozytywne cechy Polaków zanotowane ostatnio przez moją żonę: w tramwaju wszyscy cio dokladnie wytlumacza trase, w Nowym Jorku w metrze najczęsciej chowają się za gazetą, uciekają w izolację sluchawek na uszach, albo udają sen. Osoba zapytana o trasę, choć jeżdzi nią od lat, odpowie najchętniej moja ulubiona "nie-odpowiedź": "I'm not really sure". Nie byla to regula, ale czesto sie zdarzalo. Druga sprawa to pomocne panie w aptekach, które nie wciskają byle czego, byle klient zaplacil. Doradzą cos tanszego i jak sie okazuje dzialajacego tak samo.

Wciąż czekamy na wymarzoną posadę. Wyjazd do TVP Wroclaw pomógl mi się tylko przekonać, że placą marnie. Na pewno nie pozwoliloby nam sie to utrzymac. Wyjazd do Krakowa tez pomogl mi sie utwierdzic w przekonaniu, ze to nie dla mnie. Ale trzeba bylo spróbować. No nic, czekamy dalej. Choć powoli zaczynam być tą przejsciową sytuacją mocno zmęczony...


Na paczki z Polamera czekamy już 1,5 miesiąca. Odradzam...

Przepraszam za drobne literówki, ale co na tej klawiaturze szwankują ł i s z kreską.

No comments: