Tuesday, December 2, 2008

Samolot pokrzyżował szyki

Z tego co mi wiadomo, prezydent Kaczyński niezbyt chciał się spotkać z Sarkozy'm w Polsce, żeby ten nie molestował go o Traktat Lizboński, więc na rękę była wizyta w Japonii. Audiencja u samego cesarza to sprawa na tyle ważna, że trzeba ją planować z duzym wyprzedzeniem i trudno o zmianę terminu. No i stało się...
Kiedy prezydent miał z Mongolii lecieć do Japonii, rządowy Tupolew odmówił posłuszeństwa. Ciekawe czy na audiencję u cesarza trzeba się będzie zapisać w nową kolejkę, bo chyba prezydent na spotkanie nie zdążył...

Monday, November 17, 2008

Polityczne lata świetlne...

Nie wiadomo, czy Hillary Clinton zastąpi Condoleezzę Rice w szykującej się do przejęcia władzy nowej amerykańskiej administracji, ale już sam fakt, że Obama jest w stanie zaproponować Clintonowej wysokie stanowisko, zasługuje na szacunek. Po napsuciu sobie litrów krwi w walce o kandydaturę demokratów na prezydenta amerykańscy politycy są w stanie być ponad to i mimo wcześniejszych animozji wziąć się razem do roboty w ciężkich czasach. Może się teraz spełnić to, o czym podczas wczesnej kampanii marzyli niektórzy - wówczas była mowa o "dream ticket" - Obama Clinton.

Ba, Obama spotkał się nawet z McCainem, by omówić możliwą legislacyjną współpracę. To się dopiero nazywa polityka wielkiej klasy. Tymczasem w Polsce zamiast podglądać, jak to się robi w najlepszym wydaniu, u nas wolą sobie prominenci opowiadać dowcip, jak to Obama ma polskie korzenie, bo któryś z jego dziadków zjadł Polaka.
Bardzo śmieszne. Brawa dla Sikorskiego za spopularyzowanie dowcipu i Olejniczaka za słowa: "Śmieję się, bo to śmieszne jest". Jeśli dodać do tego ostatnie wystąpienia posła Górskiego to pomysł wysłania w prezencie świątecznym polskim politykom białych kapturów z otworami na oczy wydaje się świetną prowokacją.

"Polacy rasiści - każdy to powie. I nikt tu nie lubić czarny człowiek".
Słowa: Big Cyc

Friday, November 14, 2008

Opole? Nie ma...

Dziś miałem do czynienia z zabawną sytuacją. Podczas wypisywania recepty lekarka zapytała mnie o odpowiednią kase chorych.
Mówię: Opolska.
Jakie to województwo? - ona się pyta.
Jak to jakie? Opolskie - odpowiadam.
Nie ma takiego - poważnie mówi do mnie doktor medycyny pracy pani Agnieszka bodaj Mazurek.
Jak to nie ma? - pytam. (Jeszcze wczoraj było - miałem dodać, ale nie chciałem wprowadzać bardziej krępujacej dla lekarza sytuacji).
No, od 20 lat już nie istnieje... - słyszę.
Już miałem się roześmiać, kiedy na monitorze w rozwiniętej liście kas chorych znalazła "opolska" i potrzebny do recepty numer.
A już myślałem, że coś przespałem. Po wyjściu zorientowałem sie też, że to kasy chorych nie istnieją, w 2003 r. zastąpiły je przecież NFZ. Chyba powinienem przemyśleć zażycie leku, ktory mi ten lekarz przepisał...

Monday, November 3, 2008

Polonia do McCaina, McCain do Polonii

To się Polonia ucieszyła - w końcu ktoś odpowiedział na jej apel.

Kongres Polonii Amerykańskiej skierował list do kandydatów na prezydenta USA w sprawie wiz. Odpowiedział McCain, zapewniając, że jak tylko on zostanie prezydentem, wizy dla Polaków zostaną zniesione. To sie musiała czuć dowartościowana centrala KPA, że ktos w ogóle jej odpowiedział. Po chwili pławienia się w tym historycznym sukcesie, powinno jednak przyjśc refleksyjne otrzeźwienie. Przeciez prezydent USA tak naprawdę niewiele może w kwestii wiz, a decyzdujace słowo należy do Kongresu. Już i tak poluzowano kryteraia zaliczenia krajów do programu o ruchu bezwizowym, dzięki czemu obywayele wielu krajów z regionu moga latać do USA bez wiz, lecz Polska wciąż ma zbyt duzy odsetek odzrucanych podań wizowych, choć - jak regularnie zapewnia ambasada - odmów jest coraz mniej.
Czy zatem KPA nie dostrzega, że odpowiedź McCaina to raczej desperacka próba łapania wyborczych niezdecydowanych resztek? Jemu - przy wskazujących na porażkę sondażach - przyda się każde poparcie, ale obiecując zniesienie wiz tak naprawdę naigrywa sie z inteligencji Polaków z USA, bo przeciez niewiele w tej sprawie może oprócz ewentualnie ustawodawczej inicjatywy. Tonący, chwytający się brzytwy sztabowcy McCaina odpisali KPA (bo przecież nie McCain osobiście), a KPA będzie teraz mogła

Niestety, łacznie z faktem braku spotkania Obamy czy McCaina z polskimi wyborcami, w akcie desperacji potraktowanie ich przez tego drugiego zapowiedzią zniesienia wiz na ostatnią chwilę, wszystko to wskazuje w jaki głebokim poważaniu maja amerykańscy politycy polski mniejszościowy elektorat. KPA ma poważny problem braku stanowienia realnej grupy nacisku, ale dzięki takim listom jak ten od McCaina mogą utrzymywać pozory, że jakąś tam siłę niby stanowią i dyskutować o tym na kolejnych zjazdach.

Monday, October 20, 2008

Autobusowe chuchanie w kark

Jazda warszawskim autobusem może wiele nauczyć. Mimo że wiele nauczyłem sie już korzystając z komunikacji miejskiej w Nowym Jorku, w Warszawie panują trochę inne zwyczaje. Np. kiedy na przystanku zatrzymuje się tramwaj, autobus, albo metro - wydawało mi się, że naturalnym zachowaniem powinno być odsunięcie sie od drzwi, aby wychodzący mogli spokojnie opuścić pojazd. Tymczasem czekający na wejście nie tylko stoją już w przejściu, kiedy drzwi się otwieraja, ale wręcz pchają sie do środka. W efekcie oni wpadaja na nas, a my na nich. Daleko tak nie zajedziemy. Jak to było? "Step aside, speed your ride".

Tego nauczyłem się już w Warszawie: kiedy jestem przytanek albo dwa przed swoim celowym przystankiem, wolę podnieść tyłek i stanąć jakoś tak bliżej drzwi. W duchu pękam ze śmiechu z artystów, którzy dopiero kiedy autobus zatrzyma sie przy ich przystanku ruszają się ze swojego miejsca i przepychają niemiłosiernie w kierunku drzwi, bo przeciez za chwilę się zamkną i autobus odjedzie. Codziennie widzę takiego asa - wyglada na jakiegoś urzędasa, być może jednej z zmbasad przy Ujazdowskich. 180 oczywiście jest zapchane niemożebnie w porannych godzinach szczytu. Na przystanku Plac na Rozdrożu, jeden przystanek przed piekną, gdzie wysiada, kolo jeszcze nie tylko, że siedzi, ale siedzi przy oknie. Autobus rusza w kierunku Pięknej, kolo wciska przycisk stop nad głową (codziennie ten sam rytuał, jakby autobus miał sie w ogole na następnym przystanku nie zatrzymać), po czym rusza swe zwaliste dupsko przecierając twarz wspólpasażera z siedziska obok i gramoli sie do drzwi.

Moje wcześniejsze stawanie przy drzwiach ma jednak i duża wadę. Nie raz już mi się zdarzyło, że czekam sobie przy drzwiach, a tutaj mi ktoś na kark chucha, albo napiera mi na plecy (najczęściej niestety starsze panie, z całym szacunkiem). Podobnie jest w kolejkach do sklepowych kas, kiedy już nie raz ktoś próbował mi wjechać wózkiem w dupę, jakbym mógł cudownie przyspieszyć, ale to inna historia. Wracając do autobusu. Ostatnio pewna kobieta prawie wypchnęła mnie z jadącego pojazdu. Myślałem, że może potrzebuje chwycić słupek i daletgo tak się pcha (przednia część autobusu była stosunkowo luźna), ale gdzie tam, zatrzymałem się tyłkiem na barierce, za którą była już tylko przednia szyba, a obok kierowca. W końcu nie wytrzymałem: "Proszę Pani, ja też wysiadam na tym przystanku". Coś tam odburknęła. Skutek więc był marny, ale za chwilę i tak rzeczywiście wysiadłem.

Pozdrowienia dla gazowni

Absurdalne terminy to chyba tylko polska specyfika...

Od kilku tygodni na drzwiach wejściowych do budynku (oraz na windzie, pietrze i zejściu do piwnicy) pojawiaja się komunikaty z gazowni o konieczności udostępnienia lokalu mieszkaniowego w celu znalezienia ewentualnych ujść w instalacji gazowej. Problem w tym, że kontrole te ustalane są w jakichś kosmicznych porach. Trzecia z rzędu i oczywiście np. w godzinach 16:00 do 16:45. Przeciez nie będę się zwalniał z pracy specjalnie dla kolesi z gazowni. Myśle sobie, skoro to pierwszy termin, będa kolejne - no i oczywiście kolejny termin w jeszcze lepszej godzinie - 16:00-16:45. Dzwonię do gazowni, by się zapytać czy może trzeci termin będzie bardziej ludzki. Może jakas sobota? Wiem, że panowie z gazowni nie będa pracowac po nocach, ale może jakiś przegladzik miedzyu np. 18:00 a 18:30? Byłbym juz wtedy po pracy w domu. Gdzie tam...
"Będzie trzeci termin, a później musi Pan sobie zamówić gazownika na własny koszt" - usłyszałem. No to czekam na kolejny termin - oczywiście 16:00-16:30 w ciągu tygodnia. Mam to gdzieś. Chciałem dobrze, ale jak nie, to nie. W końcu to i tak nie moje mieszkanie...

Sunday, October 12, 2008

Doda jak papież

Uwielbiam to. "Fakt" grzmi oburzeniem, że CNN wśród najsłynniejszych Polaków wymienił zarówno Jana Pawła II jak i Dodę. "Amerykańskie głupki porównują Dodę z papieżem" krzyczy "Fakt" na okładce. A ja się zastanawiam, czy to czasem nie "Fakt" lansował i lansuje Dodę na wszelkie możliwe sposoby na swoich łamach, po to tylko, żeby jeśli jest potrzeba i brak pomysłu na czołówkę epatować hipokrytycznym oburzeniem.