Monday, October 20, 2008

Autobusowe chuchanie w kark

Jazda warszawskim autobusem może wiele nauczyć. Mimo że wiele nauczyłem sie już korzystając z komunikacji miejskiej w Nowym Jorku, w Warszawie panują trochę inne zwyczaje. Np. kiedy na przystanku zatrzymuje się tramwaj, autobus, albo metro - wydawało mi się, że naturalnym zachowaniem powinno być odsunięcie sie od drzwi, aby wychodzący mogli spokojnie opuścić pojazd. Tymczasem czekający na wejście nie tylko stoją już w przejściu, kiedy drzwi się otwieraja, ale wręcz pchają sie do środka. W efekcie oni wpadaja na nas, a my na nich. Daleko tak nie zajedziemy. Jak to było? "Step aside, speed your ride".

Tego nauczyłem się już w Warszawie: kiedy jestem przytanek albo dwa przed swoim celowym przystankiem, wolę podnieść tyłek i stanąć jakoś tak bliżej drzwi. W duchu pękam ze śmiechu z artystów, którzy dopiero kiedy autobus zatrzyma sie przy ich przystanku ruszają się ze swojego miejsca i przepychają niemiłosiernie w kierunku drzwi, bo przeciez za chwilę się zamkną i autobus odjedzie. Codziennie widzę takiego asa - wyglada na jakiegoś urzędasa, być może jednej z zmbasad przy Ujazdowskich. 180 oczywiście jest zapchane niemożebnie w porannych godzinach szczytu. Na przystanku Plac na Rozdrożu, jeden przystanek przed piekną, gdzie wysiada, kolo jeszcze nie tylko, że siedzi, ale siedzi przy oknie. Autobus rusza w kierunku Pięknej, kolo wciska przycisk stop nad głową (codziennie ten sam rytuał, jakby autobus miał sie w ogole na następnym przystanku nie zatrzymać), po czym rusza swe zwaliste dupsko przecierając twarz wspólpasażera z siedziska obok i gramoli sie do drzwi.

Moje wcześniejsze stawanie przy drzwiach ma jednak i duża wadę. Nie raz już mi się zdarzyło, że czekam sobie przy drzwiach, a tutaj mi ktoś na kark chucha, albo napiera mi na plecy (najczęściej niestety starsze panie, z całym szacunkiem). Podobnie jest w kolejkach do sklepowych kas, kiedy już nie raz ktoś próbował mi wjechać wózkiem w dupę, jakbym mógł cudownie przyspieszyć, ale to inna historia. Wracając do autobusu. Ostatnio pewna kobieta prawie wypchnęła mnie z jadącego pojazdu. Myślałem, że może potrzebuje chwycić słupek i daletgo tak się pcha (przednia część autobusu była stosunkowo luźna), ale gdzie tam, zatrzymałem się tyłkiem na barierce, za którą była już tylko przednia szyba, a obok kierowca. W końcu nie wytrzymałem: "Proszę Pani, ja też wysiadam na tym przystanku". Coś tam odburknęła. Skutek więc był marny, ale za chwilę i tak rzeczywiście wysiadłem.

Pozdrowienia dla gazowni

Absurdalne terminy to chyba tylko polska specyfika...

Od kilku tygodni na drzwiach wejściowych do budynku (oraz na windzie, pietrze i zejściu do piwnicy) pojawiaja się komunikaty z gazowni o konieczności udostępnienia lokalu mieszkaniowego w celu znalezienia ewentualnych ujść w instalacji gazowej. Problem w tym, że kontrole te ustalane są w jakichś kosmicznych porach. Trzecia z rzędu i oczywiście np. w godzinach 16:00 do 16:45. Przeciez nie będę się zwalniał z pracy specjalnie dla kolesi z gazowni. Myśle sobie, skoro to pierwszy termin, będa kolejne - no i oczywiście kolejny termin w jeszcze lepszej godzinie - 16:00-16:45. Dzwonię do gazowni, by się zapytać czy może trzeci termin będzie bardziej ludzki. Może jakas sobota? Wiem, że panowie z gazowni nie będa pracowac po nocach, ale może jakiś przegladzik miedzyu np. 18:00 a 18:30? Byłbym juz wtedy po pracy w domu. Gdzie tam...
"Będzie trzeci termin, a później musi Pan sobie zamówić gazownika na własny koszt" - usłyszałem. No to czekam na kolejny termin - oczywiście 16:00-16:30 w ciągu tygodnia. Mam to gdzieś. Chciałem dobrze, ale jak nie, to nie. W końcu to i tak nie moje mieszkanie...

Sunday, October 12, 2008

Doda jak papież

Uwielbiam to. "Fakt" grzmi oburzeniem, że CNN wśród najsłynniejszych Polaków wymienił zarówno Jana Pawła II jak i Dodę. "Amerykańskie głupki porównują Dodę z papieżem" krzyczy "Fakt" na okładce. A ja się zastanawiam, czy to czasem nie "Fakt" lansował i lansuje Dodę na wszelkie możliwe sposoby na swoich łamach, po to tylko, żeby jeśli jest potrzeba i brak pomysłu na czołówkę epatować hipokrytycznym oburzeniem.

Monday, October 6, 2008

Oni już wiedzą...

Znam prawdziwa przyczynę zamieszania wokół PZPN...

Pod pretekstem odspawania starych działaczy od stołków rząd PO przystąpił do ofensywy, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę, że Polska nie zdąży z przygotowaniami do Euro 2012. Skoro UEFA grozi Polsce odebraniem organizacji turnieju, jest to na rękę rządowi, bo wszystko będzie na PZPN, który nie chciał się dogadać. Sprytne...

Nie po raz pierwszy przekonałem się, że łaska mediów na pstrym koniu jeździ. Najpierw sliniły się kiedy Wolszczan przyznał się do kontaktów z SB. Teraz ślinią się, bo ma szanasę na pojawienie się na liście kandydatów do Nobla...

Dziś w oczekiwaniu na autobus 180, który - jak to ma w zwyczaju - równiez i tym razem się spóźnił, spogladałem przez szybę kiosku na czołówki gazet. I nauczyłem się nowego słowa. I to z jedynki "Naszego DZiennika". Jak nazywa się lekarz, który udziala aborcji? Aborter!