Tuesday, July 15, 2008

P.S.

Byłbym zapomniał... Dla wszystkich śledzących z zapartym tchem odyseje naszych 5 paczek wysyłanych Polamerem, śpieszę donieść, że dotarły po dokładnie 2 miesiącach i 8 dniach. Dowiedziałem się o tym dokładnie w ten sam dzień i chwilę potem, jak otrzymałem telefon z informacją o przyjęciu do pracy. To był zdecydowanie dobry dzień, choć nie zmienia ani trochę mojego zdania o firmie Polamer. Sporo się przez nią nadenerwowałem...

Saturday, July 12, 2008

Nareszcie przełom...

... i od 1 sierpnia praca w Warszawie. Szkoda Wrocławia, ale wciąż będziemy o nim pamiętać w perspektywie kolejnych lat. Chyba że zbyt "wsiąkniemy". Rozpoczyna się więc nasz warszawski rozdział, a czeka nas teraz szukanie mieszkanie i poważne przedsięwzięcie logistyczne, jakim jest przewiezienie części rzeczy. Duża pomoc od znajomych w Warszawie, którzy rzucili się autentycznie do pomocy. Jest się więc gdzie zatrzymać na początek i spokojnie poszukać mieszkania. Niniejszym pierwszy etap reemigracji uważam za zamknięty.

Saturday, July 5, 2008

Warszawskie castingi

Witam, po dluzszej niobecnosci. Zycie reeemigranta obfituje jednak w taka kradnaca czas karuzele wydarzen, rzeczy do zalatwienia i obowiazkow, ze musicie mi wybaczyc. Oto ostatnie 10 dni w pigulce.

Wizyta w Warszawie okazala sie nie tylko przyjemna, bo rozmowa minela mi w przyjemnej atmosferze, ale takze przyjmena takze z innego powodu - odwiedzenia znajomych, ktorzy wrocili z USA doPolski ponad pol roku temu. Przenocowalismy u nich, popilismy wina, zjedlismy bigosu i bylo ogolnie mowiac milo. Pojawila sie nawet mozliwosc upieczenia dwoch pieczeni na jednym ogniou, bo nazajutrz niespodziewnaie zaproszono mnie na inna rozmowe. Rankiem jednak wrocilismy do status quo, bo rozmowe odwolano i przelozono na tydzien pozniej. Tak, we wtorek znowu jedziemy do stolicy, ale dobrze sie sklada, bo przy okazji druga rozmowa w WBJ.

Pogoda byla niemilosierna. To znaczy grzalo strasznie. Nie sa to najlepsze okolicznosci przyrody do przechodzenia rozmowy kwalifikacyjnej. Koszula krawat itd... Ale ogolnie Warszawa nie jest taka zla, a przyznam, ze sie troche jej obawialem. Calkiem niezle jest skomunikowana, chociaz bardziej rozwiniete metro by sie przydalo dla szybszego przemieszczania sie. Odwiedzilismy Arkadie (gdzie w jednej z toalet przebralem sie w letnie ciuszki niczym jakis mafioso) i Zlo Te Tarasy, a nazajutrz Zlo Te Tarasy. Amerykanskie malle sie chowaja. Przynajmniej te nowojorskie. I mowie to absolutnie powaznie.

Kasia doszla do wniosku, ze nie bedzie miala problemu ze znalezieniem pracy gdziekolwiek sie znajdziemy. Tak naprawde jej pozycja - poniewaz dzieci przybylo w ostatnich latach - jest bardzo czesta oferta wsrod ogloszen. Wiec bedzie dobrze...

Bede sie powtarzal, ale minal juz ponad miesiac od powrotu i ten brak wlasnego miejsca zaczyna doskwierac coraz bardziej. Nie zeby sie zle pomieszkiwalo u jednych czy drugich rodzicow, ale juz chcialoby sie miec jakis wlasny kat. A tak to w tym rozkroku coraz trudniej dojsc mi do porzadku, bo czesc rzeczy tu czesc rzeczy tam... Mam nadzieje, ze ta tulaczka dobiega juz konca. Bedzie Warszawa badz Krakow, wszystko na to wyglada, bo Wroclaw okazal sie zawodowo nieprzyjazny, choc na zawsze go jeszcze nie skreslamy i pewnie tam wrocimy.

No i najlepsze zachowalem na koniec - choc nie mamy jeszcze wlasnych czterech scian, mamy wlasne cztery kolka. Wiec od biedy jest i wlasciwie wlasny kat, bo dach tez ma (odsuwany!). Oto on:

Z innych rzeczy: zalozenie kont (bo przeciez w koncu mamy dowody) i zalatwienie formalnosci zwiazanych z samochodem to byl pryszcz. Urzednicy (ci mlodzi) sa mili i usmiechnieci. Wszystko przebieglo gladko, a juz mnie przerazilo to zapisywanie sie w kolejke do rejestracji samochodu. Na szczescie byla jakas dziura na koncu listy i mozna bylo przyjsc ze starymi tablicami tego samego dnia. No i mamy pierwsze wlasne wspolne auto.

No i na koniec przydalyby sie dwa slowa o Polamerze. Otoz kontener doplynal akurat w dniu, kiedy bylismy w Warszawie (dodzwonilem sie podczas wizyty w centrum Zlo Te Tarasy), ale do dzis (a minely kolejne 3 dni) ich nie ma.