Wednesday, June 25, 2008

Bez gogli

Spadły mi z oczu różowe gogle, a raczej okulary. Z pracy w Google nici.

To znaczy kiedy zacząłem się już trochę na nią napalać ponieważ rekrutacja była dość zaawansowana, no i do tego Wrocław, a wszystko to pomimo tego, iż zupełnie nie pasuje do tego, co do tej pory robiłem, wtedy przysłano mi maila o treści "na razie dziękujemy, ale zachowany pana dane". Trochę szkoda, nie ukrywam, bo zawsze to praca i do tego we Wrocławiu, ale z drugiej strony nadzorowanie internetowych ogłszeń po niemiecku to jednak "trochę odbiega od moich umiejęności i zainteresowań".

Niewykluczone, że po pewnym czasie zacząłbym się męczyć, no ale nigdy się tego nie dowiem. Brutto oferowali 3750, więc był się o co starać. Przeszedłem w sumie 3 wywiady telefoniczne i bardzo dobrze zaliczyłem test językowy z niemieckiego, ale widocznie i oni zorientowali się, że stanowisko do mnie, a ja do stanowiska nie pasujemy.

Aż zaczynam żałować, że tak łatwo wypuściłem ten TVP Wrocław... A tu jeszcze w parku handlowym na Bielanach (tak to się nazywa) spotykam tę kobietę, która mnie "wprowadzała"... Wszystkie media wrocławskie zapchane - tzn. dwie gazety i trzy rozgłośnie radiowe. Biur prasowych niewiele, a te co są także nikogo nie potrzebują. W jednej z takich firm (duży koncern chemiczny, m.n. farby z kameleonem) rekrutuje, jak sie okazało, moja koleżanka z liceum. Przy okazji odkryłem, że we Wrocławiu mieści się (i rekrutuje!!!) wydawnictwo emitujące na rynek pismo "Twój Weekend" i "Przez Dziurkę od Klucza" tudzież inne pisemka, dla których potrzebują redaktorów. Chyba do wymyślania jakichś erotycznych historyjek, bo chyba nie do wywiadów z tymi panienkami ze zdjęć ...

Teraz kurs na Warszawę. W poniedziałek rozmowa w redakcji wydawanego po angielsku tygodnika Warsaw Business Journal. Przypomina mi się co mówił mój kolega Marek - jak praca w Polsce i do tego w mediach to tylko w Warszawie. Reszta ciężka i poobsadzana. No i kurczę trzeba będzie się w tej Warszawie wypróbować - wszystko na to wskazuje.

Za to z Kasią zupełie inna historia. Ja tutaj czekam sobie na nią, popijając herbatkę i podjadają kanapkę na drugie śniadanie, a ona już się sprawdza jako przedszkolanka (przepraszam: nauczyciel wychowania przedszkolnego) w przedszkolu międzynarodowym na Bielanach. Wypiździewo, że hej i na dłuższą metę bez auta/mieszkania we Wrocławiu nie pociągniemy. Ale jeśli jej się spodoba i zapłacą jej 1650 to jednak beze mnie pracującego nic nie wynajmiemy i kółko się zamyka.

Lipa. Chyba byłem zbyt optymistycznie nastawiony do tego wszystkiego. Myślałem, że będzie o niebo łatwiej. Nie sądziłem, że aż tak mocno to będę przeżywał. Kasia mnie pociesza na każdym kroku, ona to jednak ma w sobie optymizm. Nie ma co... A ja się na niej wyżywam tymi swoimi marudzeniami...

Teoretycznie możemy się jeszcze tak "bujać" do końca wakacji, bo mamy oszczęności, ale ileż można? Poza tym chciałoby się już mieć jakiś swój kącik, ale żeby go mieć, oboje musimy zarabiać. Albo przynajmniej jedno z nas nieźle. Koniec kropka.

No ale dość już użalania się nad sobą. W końcu to jest najłatwiejsze... Może do końca tygodnia coś się jeszcze dla mnie pojawi we Wrocławiu...

1 comment:

pat said...

ta google wysokoselekcyjna patologia do niektorych tylko raz dzwonia i pozniej wysylaja maila ze zostawia dane kontaktowe w bazie czego nierobia prawdopodobnie