Wednesday, May 28, 2008

Na początek starcie z biurokracją

Po powrocie czeka nas wymiana dokumentów zwanych kartami identyfikacyjnymi, a w ojczyźnie dowodem osobistym, ale również i dokumentu potwierdzającego uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi kat. B, zwanym w skrocie prawem jazdy. Mam nadzieję, że petenci w kolejce do okienka, w którym łaskawa pani przyjmowała wnioski i pieniądze za wymagany prawnie dokument (!) już się nieco wykruszyli od marca, więc pójdzie to sprawnie. Nareszcie dokument identyfikacyjny będzie można włożyć do kieszeni albo portfela, czego nie można było dokonać z książeczką, której nawet nie dało się czytać.
To samo z prawem jazdy, choć miałem już unijne z gwiazdkami, okres ważności minąl. A na obczyźnie własnego samochodu nie posiadałem. Dzięki pomocy czynników rodzinnych zostałem z góry umówiony do lekarza okulisty, który sprawdzi, czy przez moją skandalicznie dużą wadę wzroku nie zdarzy mi się nie zauważyć znaku o rozmiarach pół metra na pół metra i przegapić billboard o rozmiarach 5 na 10. Nie ma chyba większej fikcji niż badanie kierowców. Za banknot z profilem króla, co to zastał ojczyznę drewnianą, a zostawił zmienioną, otrzymam kwit, z którym udam się następnie do kolejnego lekarza, który za podobną kwotę stwierdzi, że potrafię podnieśc nogę i dotknąć palcem nosa.
Ja rozumiem, że interes musi się kręcić, ale ja pośród tej lekarsko-urzędniczej machiny czuję się dyskryminowany. Swojego czasu miałem nawet napisać do pana doktora, który nadzoruje, czy państwo nie robi w wała swoich mieszkańców. Bo prawo jazdy dla osoby z wadą wzroku wydawane jest na 5 lat. Jestem ostatnią osobą, która twierdziłaby, że takie badania nie są konieczne w trosce o bezpieczeństwo na ojczyźnianych dziurawych szosach. Dlaczego jednak ja co 5 lat muszę płacić 2 razy po kilkadziesiąt peelenów, choć stan mojego wzroku nie dyskwalifikuje moich uprawnień do jazdy, nie licząc pieniędzy za wydanie dokumentu, który przynajmniej w takich wypadkach powinien być wydawany za darmo, albo przynajmniej taniej. Reasumując, co 5 lat muszę wydawać blisko 200 PLN na praawo jazdy, choć drugi obywatel ma je bezterminowo. Gdzie tu sprawiedliwość. Chyba napiszę do Kochanowskiego...
---
Chcieliśmy kupić sobie wypasionego suv-a lexusa albo stretch hummera, żeby w wielkim stylu pobujać się po ojczyźnianych kocich łbach, ale kiedy usłyszałem, że we Wrocławiu ukradli Bentleya wypożyczonego z berlińskiego salonu przez jeden z magazynów auto-moto do sesji foto, zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Dla niepoznaki i by nie raziło w oczy kupimy coś niepozornego, kilkuletniego i ekonomicznego.

No comments: