I kiedy już po kolejnej nieudanej próbie kręcenia do warszawskiego biura Polameru miałem już zabierać się za pisanie maili w stylu "co jest %$@#%$?" po tzw. próbie ostatniej szansy odezwał się ludzki głos.
Mimo że mija właśnie 7 tygodni od wysłanie paczek, kontener tkwi w Bremerhaven i najwcześniej będzie w Polsce w przyszłym tygodniu, co nie znaczy, że właśnie wtedy do nas dotrze.
Wrocław opanowali rowerzyści. Nie jest to co prawda jeszcze Amsterdam czy Kopenhaga, ale widać, że jednoślad to bardzo popularny środek lokomocji, bo najtańszy. Wiele zapiętych rowerów rzuca się w oczy niemal na każdym kroku w centrum. Niestety nie ma tu ścieżek rowerowych, a więc rowerzyści manewrują po chodnikach między przeraźonymi przechodniami.
Nie wiedziałem, że aż tak bardzo będzie mi przeszkadzało, kiedy ktoś pali obok mnie w knajpie czy restauracji, nawet na świeżym powietrzu pod parasolkami. Mam tak chyba po "smoking-free" lokalach nowojorskich. Czuje się dyskryminowany i moja toleranacja dla trujących mnie palaczy z sąsiedniego stolika wynosi 0 (słownie: zero)...
Przypominam sobie też, że raz nieopatrznie wsiedliśmy do wagonu dla palących. Kiedy pytaliśmy, że są wolne miejsca pewien pan nam uświadomił nasz błąd ("państwo palą?"). W następnym przedziale już sami zapytaliśmy tam siedzących, po czym pani demostracyjnie położyła z hukiem paczke fajek na półeczce pod oknem. "Ja" - odparowała. Poszliśmy do innego wagonu... A nawet w tych dla niepalących i tak kopcą w przejściach...
Wczoraj po raz pierwszy po niemal 3 latach jechaliśmy, znaczy prowadziliśmy samochód (ja w jedną stronę, Kasia z powrotem). Tego się jednak nie zapomina... Działaliśmy na zasadzie commutingu - dojazd do stacji, po czym pociągiem do Wrocławia. Kasia miała swoją rozmowę, a ja kolejny wywiad przez telefon z Google (za każdym razem inna osoba, ale za każdym razem pytają o to samo przez 45 minut). Zobaczymy co z tego wyjdzie...W każdym razie tak się przyzwyczailiśmy do posiadania własnego kąta, że bardzo teraz tego brakuje podczas tego przejściowego okresu, który mam nadzieję skończy się jak najszybciej.
Friday, June 20, 2008
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment