Jazda warszawskim autobusem może wiele nauczyć. Mimo że wiele nauczyłem sie już korzystając z komunikacji miejskiej w Nowym Jorku, w Warszawie panują trochę inne zwyczaje. Np. kiedy na przystanku zatrzymuje się tramwaj, autobus, albo metro - wydawało mi się, że naturalnym zachowaniem powinno być odsunięcie sie od drzwi, aby wychodzący mogli spokojnie opuścić pojazd. Tymczasem czekający na wejście nie tylko stoją już w przejściu, kiedy drzwi się otwieraja, ale wręcz pchają sie do środka. W efekcie oni wpadaja na nas, a my na nich. Daleko tak nie zajedziemy. Jak to było? "Step aside, speed your ride".
Tego nauczyłem się już w Warszawie: kiedy jestem przytanek albo dwa przed swoim celowym przystankiem, wolę podnieść tyłek i stanąć jakoś tak bliżej drzwi. W duchu pękam ze śmiechu z artystów, którzy dopiero kiedy autobus zatrzyma sie przy ich przystanku ruszają się ze swojego miejsca i przepychają niemiłosiernie w kierunku drzwi, bo przeciez za chwilę się zamkną i autobus odjedzie. Codziennie widzę takiego asa - wyglada na jakiegoś urzędasa, być może jednej z zmbasad przy Ujazdowskich. 180 oczywiście jest zapchane niemożebnie w porannych godzinach szczytu. Na przystanku Plac na Rozdrożu, jeden przystanek przed piekną, gdzie wysiada, kolo jeszcze nie tylko, że siedzi, ale siedzi przy oknie. Autobus rusza w kierunku Pięknej, kolo wciska przycisk stop nad głową (codziennie ten sam rytuał, jakby autobus miał sie w ogole na następnym przystanku nie zatrzymać), po czym rusza swe zwaliste dupsko przecierając twarz wspólpasażera z siedziska obok i gramoli sie do drzwi.
Moje wcześniejsze stawanie przy drzwiach ma jednak i duża wadę. Nie raz już mi się zdarzyło, że czekam sobie przy drzwiach, a tutaj mi ktoś na kark chucha, albo napiera mi na plecy (najczęściej niestety starsze panie, z całym szacunkiem). Podobnie jest w kolejkach do sklepowych kas, kiedy już nie raz ktoś próbował mi wjechać wózkiem w dupę, jakbym mógł cudownie przyspieszyć, ale to inna historia. Wracając do autobusu. Ostatnio pewna kobieta prawie wypchnęła mnie z jadącego pojazdu. Myślałem, że może potrzebuje chwycić słupek i daletgo tak się pcha (przednia część autobusu była stosunkowo luźna), ale gdzie tam, zatrzymałem się tyłkiem na barierce, za którą była już tylko przednia szyba, a obok kierowca. W końcu nie wytrzymałem: "Proszę Pani, ja też wysiadam na tym przystanku". Coś tam odburknęła. Skutek więc był marny, ale za chwilę i tak rzeczywiście wysiadłem.
Monday, October 20, 2008
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment